Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Floris po rewizji

Treść

Stanowisko komisji rewizyjnej wobec konfliktu osób handlujących na placu Floris z władzami miasta jest zaskakujące dla obu stron, lecz może stanowić podstawę do kompromisu.

Burzliwa dyskusja, także z udziałem kupców, o sytuacji na placu Floris zakończyła się podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Bochni wnioskiem o zbadanie problemu przez komisję rewizyjną. Ta zebrała się w tej sprawie dwa razy. Na pierwszym niejawnym posiedzeniu analizowano dokumenty finansowe i stan zadłużenia dzierżawców środkowej części placu wobec miasta. Drugie poświęcono wysłuchaniu reprezentantów osób prowadzących na Florisie działalność gospodarczą i wyjaśnień wiceburmistrza Stanisława Bukowa, a następnie sformułowaniu wniosków do burmistrza Wojciecha Cholewy...

Posiedzenie przeprowadzone z wyłączeniem jawności doprowadziło do ujawnienia tego, iż znaczna część kupców ze środku placu (znanych z imienia i nazwiska) dopuściła się poświadczenia nieprawdy, składając podpisy pod oświadczeniem, że nie mają wobec miasta zaległości finansowych. Tymczasem łączna kwota ich długów wobec samorządu wynosi aż 26 tys. zł. Kazimierz Ścisło - przewodniczący komisji rewizyjnej, poinformował o tym reprezentantów handlujących na Florisie podczas jawnego posiedzenia. Po raz drugi informacja ta zaskoczyła delegatów. Pierwszy raz stało się to podczas spotkania kupców z burmistrzem. Później jednak obwinieni o niepłacenie należności kategorycznie temu zaprzeczyli i niektórzy dali temu wiarę...

Zdaniem komisji w centrum miasta nie może być takiego bałaganu, jaki teraz występuje na placu Floris. Jednoznacznie stwierdzono, że blaszane budy muszą być stamtąd jak najszybciej wywiezione, a zaległości uregulowane. Co ciekawe, identyczne było zdanie osób, które reprezentowały kupców. Miały one jednak jeden postulat. Dotyczył on możliwości ulokowania na obrzeżach placu kilku stoisk należących do kupców handlujących dotychczas w środkowej części. Członkowie komisji po wysłuchaniu licznych argumentów poparli tę propozycję, lecz pod warunkiem, że starający się o to nie są dłużnikami miasta i nie podnajmuję swoich miejsc. Wszyscy muszą mieć jednak świadomość, że jest to rozwiązanie tymczasowe, gdyż handel na obrzeżach placu będzie możliwy tylko do końca przyszłego roku.

Wiceburmistrza poproszono natomiast o wyjaśnienie, dlaczego miasto rozpoczęło opróżnianie placu nie od wywozu szpecących bud, lecz demontażu stołów i zadaszenia dla handlujących "z ręki". Zbulwersowało to zainteresowane osoby, które zawsze wnosiły opłatę targową. Stanisław Bukowiec stwierdził, że środek Florisu przestał być legalnym miejscem handlu 15 października. Wszyscy o tym wiedzieli, gdyż były stosowne zawiadomienia. Miasto nie mogło na siłę wywozić prywatnych bud, które po tym dniu tam zostały, gdyż wiąże się to z kosztami (120 zł od sztuki), a ponadto ktoś mógłby oskarżyć władze o kradzież lub zniszczenie jego mienia. W tej sytuacji zdecydowano się na demontaż stołów i dachów, które były własnością miasta. Nie tknięto natomiast blaszanych skrzyń, w których były rzeczy kupców. Policja wezwana podczas usuwania miejskich urządzeń nie stwierdziła żadnego naruszenia prawa. - "Nie informowaliśmy nikogo imiennymi pismami o terminie demontażu, gdyż z nikim miasto nie miało podpisanych umów o dzierżawę miejsc na stołach. Gdy stoły były, każdy mógł przy nich stanąć i po uiszczeniu opłaty targowej handlować" - mówił wiceburmistrz. Natomiast bodźcem mającym skłonić indywidualne osoby do wywózki bud, które postawiono tymczasowo, by zwolnić teren pod budowę hali Gazaris, jest decyzja burmistrza o pięciokrotnym podniesieniu opłat za bezumowne korzystanie z mienia komunalnego.

Wnioski komisji rewizyjnej po zbadaniu od roku 1990 "sprawy Florisu" można streścić następująco: urząd nie dopuścił się niezgodnego z prawem postępowania wobec kupców, należy usunąć budy ze środku placu i ściągnąć zaległe należności, do końca 2004 r. można kilka kiosków osób "uczciwie rozliczających się z urzędem" przenieść na obrzeża placu, a jeżeli to niemożliwe, to osobom tym wskazać inną lokalizację.

Po opróżnieniu z bud, kiosków, szczęk itp., środkowa część placu ma stać się parkingiem. Głównie dla osób korzystających ze znajdującej się kilkadziesiąt metrów dalej miejskiej przychodni lekarskiej. Uruchomienie tego parkingu pozwoli na wprowadzenie na ul. Floris zakazu zatrzymywania się. Zdecydowanie poprawi to przejezdność tej ruchliwej ulicy, którą jeżdżą także szerokie autobusy do os. Św. Jana i Brzeźnicy.

Źródło Dziennik Polski

Autor: adax